11 paź 2020

Izery





Świetny weekend w nowym miejscu. Niestety zbyt krótki rekonesans nowego rejonu na przyszłe przygody. Klasyczne kolarstwo romantyczne. Mało km, dużo dobrych widoków, przygód i śmiechów. Nie zabrakło też deszczu, który pozwolił solidnie sprawdzić świeżo nabytą uprząż z drybagiem od Triglav. Nocleg mieszany. Jedni materace i wiata, inni hamak i tarp, jeszcze inni hamak, tarp i wiata ;) Wieczorem odwiedził nas bardzo wesoły wieczór kawalerski, a póżniej również czescy piechurzy. Jedni i drudzy obdarowali nas miłymi opowiastkami i każdy poczęstował nas czymś dobrym. Poranek to niespodzianka. Z tarpa kropelki wody nie chciały się strząsnąć, bo juz nie były wodą tylko przymarzniętymi kryształkami lodu. Dookoła biało od mgły i mrozu, buty i ciuchy powieszone do suszenia nie chcą odzyskać swoich kształtów i potrzebują pomocy. Zapach kawy pobudził nie tylko nas ale i słońce które zaczęło powoli wyglądać zza drzew. W głowach każdego pojawiło się pytanie "no mogło być tak wczoraj". Śniadanie, pakowanie i ruszyliśmy w drogę powrotna do aut i do domów. Będzie co wspominać. Będzie też nad czym rozmyślać do następnego wyjazdu, np. jak w ulewnym deszczu zachować suche stopy (reklamówki zawiodły). 















































 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz