8 paź 2017

W deszczu




Pogoda w kratkę i kontuzje skutecznie eliminują towarzyszy szybkich wypadów, ale że mi już katar przeszedł i dawno nigdzie nie byłem nie chciałem rezygnować. Rano wyjrzałem przez okno, miało podać, a nie pada więc po spacerze z psem przytwierdziłem wcześniej spakowaną podsiodłówkę do maczety i ruszyłem. Obrane okrężne, gładkie, asfaltowe drogi dawały dużo frajdy, aż do miejsc mniej uczęszczanych gdzie jeszcze sporo było śladów po Ksawerym. Po dojechaniu i dojściu na wymyślone sobie miejsce śniadaniowe bardzo się ucieszyłem, że to właśnie dziś spakowałem tarp. Zaczynało kropić, a po jego rozłożeniu zupełnie się rozpadało (prognozy jednak nie całkiem mijały się z prawdą). Naprawdę dobrze, że tak szybko się go rozbija, dwa węzły i kilka pociągnięć. Potem nastąpiła gastro część wycieczki. Kawa i grzanka przy dźwiękach kropel spadających na tarp i do wody. I tak sobie siedziałem aż przestało padać. Nawet wyszło słońce osuszając moje zadaszenie, ale niestety nie drogi. Do domu i tak wróciłem nieco przemoczony.















5 komentarzy:

  1. Co to za ustrojstwo do parzenia kawy? :>

    OdpowiedzUsuń
  2. A było se kupić błotniczki do rowerka to by mniej zmoczony był.
    Ps fajna fotorelacja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ostre koło na ramie od HiRidersDrugs. Przez nich też składany cały rower był.

      Usuń