Tegoroczny wypad spod znaku Tour de Fck You miał miejsce w Szwecji. Kraina jezior, białych szutrów, niemałych kamieni, kolorowych domków i jak się okazało (co było dla nas sporym zaskoczeniem) okrutnej kawy. Na szczęście zabraliśmy ze sobą niemałą ilość lokalnego wypału, który wystarczył nam na cały tydzień. Przygód sporo, można by nakręcić film o ciekawym tytule ;) Od odmleczania opon, przez dziurę w stopie po systematyczne prostowanie koła, muchoosy i kontuzje kostki, kleszczobranie. Nic z czym nie poradzilibyśmy sobie za pomocą mocy przyjaźni. Ponadto napychaliśmy sobie brzuchy leśnymi przysmakami, cynamonkami i chlebowym tortem, podziwialiśmy auta sprawne i niesprawne, kąpaliśmy się w morzu, cmokaliśmy z zachwytu na widok zachodów słońca i przesypialiśmy wschody. Był czas na piknik pod wiszącą skałą i nocleg w wiacie, zbieranie deszczówki, zielone zdjęcia i napełnianie bidonów na cmentarzach. Nauczyliśmy się wymawiać poprawnie cel naszej podróży i tego, że droga do niego nie jest płaska, jak sugerowała to pewna aplikacja. Pyszna zabawa. Szkoda, że tak krótka. Trzeba będzie wrócić ;) Dzięki ekipo!
P.S. Zdjęcia nieco inne. Aparat wyzionął ducha tuż przed odpłynięciem :( uczę się pstrykać telefonem :P

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz