7 kwi 2024

pewniak





Kolejny wiosenny klasyk. Po rowerowej nadodrzańskiej sobocie mieliśmy mały niedosyt i zachęceni nienaturalnie wysokimi temperaturami powietrza, oraz ponownym nadejściem pustynnego pyłu ruszyliśmy przekimać się na pewniaku. Tam zawsze wszystko gra. Wystartowaliśmy już grubo po 18, więc na dojazd wybraliśmy szybki utwardzony zjazd plus piaskowo, singlowa końcówka. Noc ciepła, sporo jedzenia, anegdot i śmiechów. Uczuliśmy się tajemnej sztuki kopania dołków pod krzesełkami i słuchaliśmy bąków, żurawi, puszczyków. Spektakularny brzask i wschód nie dały rady wygonić zaspanej większości z letnio już wyposażonych hamaków. Ciepła kawa lepiej się spisała. Powrót dłuższy, urozmaicony i gorący. Na szczęście

























 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz