To samo miejsce inny koncert. Kilka lat temu razem z Mariuszem po całodniowej rowerowej tułaczce, dość przypadkowo rozbiliśmy się nad kanałem i pierwszy raz w życiu wsłuchiwaliśmy się w rykowisko, nie pojedyncze porykiwania, ale prawdziwy byczy koncert. W ten weekend licząc na zimowy biwak zrobiliśmy sobie wycieczkę nad ten sam kanał. Z zimą się minęliśmy (na szczęście ;)), a tułaczka tym razem trwała kilka godzin, ale przyroda nie zawiodła i ponownie przygotowała nam niespodziankę. Rozwieszając hamaki zaczął się żurawi koncert. Prawdziwe żurawisko. Runda druga rano, plus obserwowanie lądowań na lodzie, leśnych spacerów. Później tradycyjnie kawa, śniadanie, pakowanie i wyruszyliśmy w drogę powrotną, w trakcie której kolejny koncert dały nam pełne piachu i błota napędy i hamulce w naszych rowerach :P

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz