Ostatnia majówkowa atrakcja. Spotkanie z Nomadą w jego naturalnym środowisku. Od niemal tygodnia zwiedzał nasze województwo jadąc w stronę zachodniej granicy. Zgadaliśmy się by ostatni nocleg ogarnąć wspólnie, pogadać. Chcąc trochę też pokręcić, na miejsce startu dotarliśmy pociągiem, a potem zjeżdżaliśmy w stronę miejsca spotkania pod Zieloną Górą. Podróżując koleją nie ma nudy i na samym początku przygotowała dla nas niespodzianki. Pierwszą było półgodzinne opóźnienie, a drugą to, że nie na ostatnim odcinku była autobusowa komunikacja zastępcza i rowerów nie udało nam się tam upchać. Ostatecznie wysiadka i dokręcanie by zrealizować pierwszy cel wycieczki jakim było zdjęcie bez przeszłości. Potem już z górki, pod górkę, w lewo, w prawo, ale zawsze pod wiatr. Po drodze betonowe olbrzymy, wieże widokowe, klify, mosty i promy. W Krośnie czekał na nas już Łukasz i Pola. Wspólna piwna przerwa podczas czekania na pociąg wiozący do nas Korę. Gdy cała drużyna została skompletowana ruszyliśmy dalej już wspólnie szukać dobrej miejscówki na nocleg, a Pati poleciała sama ekspresem w stronę Zielonej. Słońce i kilometry skutecznie wytopiły z nas nie małą ilość potu, więc odrazu "ochoczo" skorzystaliśmy z jeziora by schludnie i czysto przystąpić do kolacji, a następnie ruszyć w spanie. W nocy lekko popadało, trochę pohuczało, ale wszyscy spali dobrze i obudzili się pełni chęci do dalszej podróży. Droga do domu to już trochę wytarty nasz szlak swiftowy wzbogacony o kilka odcinków nie tylko piaszczystych. W samej Zielonej pożegnalne piwo i opowieści. Dobra to była majówka. Aktywna.
Ładne zdjęcia :) i nie ma majówki bez przeprawy promowej :)
OdpowiedzUsuń