Szybka przerwa w trójdzionku na przenockę. Żar z nieba, więc nad wodę, pomoczyć się, popływać. Kora trochę poźniej wyruszyła i nadrobiła PKP. Ukrop, duchota więc... Musiało coś jeb...ć. Sama przyjemność. 15 minut ciepłego deszczu w lesie. Totalnie przemoczeni, niektórzy z nikłą szansą na suchego petka ruszyliśmy dalej, przez Białą Górę. Ulga nie trwała długo, juz po chwili ponownie słońce dawało nam popalić i tylko czekaliśmy na to by wskoczyć do wody. Nieco przedłużyliśmy sobie tę chwilę oczekiwania gubiąc część ekipy na prostej ścieżce. Potem juz tylko oglądanie zachodu i siuuup. Wycieńczeni słońcem, deszczem, pływaniem przyszedł czas na część pierwszą grzankowej uczty. Zapomniany i zaniedbany nieco toster nadal daje czadu. Czyści, wypoczęci, najedzeni przystąpiliśmy do atrakcji wieczoru. Perseidy. Niestety w tym roku szału nie było, każdy zobaczył jedną spadającą gwiazdę i chyba życzył sobie dobrego spanka, bo tak się skończyło. Rano ponownie kąpiel, grzankowa uczta i sprzątanie. Dobra okazja by sprawdzić nasz nowy "gadżet". Worek na śmieci wielokrotnego użytku. Na pierwszy rzut oka to przypomina zwykły drybag, jednak o nieco innym kształcie. Nic się nie wylewa, łatwo go przyczepić do np. podsiodłówki, by opróżnić gdy będziemy mijać najbliższy śmietnik. Ma jeszcze jedna całkiem sporą zaletę. Bierze udział w akacji #NoTrashNoTrace zorganizowanej przez firmę Helikon-tex. Kupując ich worek Dirt Bag, wspierasz Ośrodek Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Puchaczówka, na który przeznaczają 10 zł ze sprzedaży każdego worka. Więcej informacji na temat akcji znajdziecie TU. Po wszystkim ruszyliśmy do domu. Niestety już bez przerwy na deszcz czy kąpiel. Za to była przerwa na hot-doga i upał ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz