27 maj 2019

szoping



Śmiesznym, ale w pozytywny sposób doświadczeniem był powrót do jazdy bez żadnej nawigacji. Przez chwile wiatr w plecy, nic nie piszczy, ładne widoki i minąłem skręt w jakiejś wiosce. Miły zjazd, ponownie ładne widoki, ponownie nic nie przypomina by skręcić i za chwile wracam pod górkę. Trochę w ten sposób dodałem sobie km i wydłużył mi się czas podróży, mimo to w nagrodę na miejscu spotkania czekała mnie prawdziwa uczta. Piwo w lodówce, na kuchence wszystko już się podsmaża. Ania i Mario przyjechali sporo wcześniej na ustalone miejsce nad jeziorem Buszno i nie mogąc się mnie doczekać wszystko przygotowali. Jedzenie palce lizać, ciepłe ognisko i bajeczna miejscówka. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy do późna. Nawiedził nas też nowy koleżka. Z początku nieśmiały obserwator, lecz po przyzwyczajeniu nas do siebie i sprawdzaniu, że z naszej strony nic mu nie grozi... siup za plecak z łakociami i w nogi. Na szczęście po krótkiej gonitwie i kilku "ej oddawaj!!!" Łakocie były znów u nas. Rano wspaniała powtórka z ucztowania w restauracji "na kładce", pakowanie, przybijanie piątek i rozjazd do domów. Mój powrót był już nieco szybszy, jednak nie obył się bez zawracania.






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz