Takie weekendy/bikeendy to uwielbiamy. Adam z całą watahą związaną mniej lub bardziej z HRD zaprosili nas na na swoją obrzydliwie ładną posiadłość przy uroczym jeziorze Kinix. Jest Mega! Woda brylantowo czysta, prywatne molo, trawa przystrzyżona, brak komarów, deszczochrony. Wystartowaliśmy z pod warsztatu rowerami z ekwipunkiem. Trasa marzenie. Brzydkie i ładne asfalty, deko kostki, dwa deka kamieni i deko ubitej ziemi. Przepis idealny. Na przerwę zajechaliśmy nad J. Lipy (niesamowite że tam jest tyle wody co chwile jakiś jezioro, oczko wodne takie lubuskie mazury ;-P ), gdzie lipy nie było. Jakaś kawka i czill i dalej w drogę. Zostaliśmy zapewnieni, że pogoda została zaklepana, w co po sprawdzeniu prognoz nie do końca chcieliśmy wierzyć. Jednak Bart wie gdzie pisać lub dzwonić w takich sprawach by być skutecznym. Słońce od rana do wieczora, a niektórzy wiedzieli je także w nocy.
Dziękujemy, było ZACNIE ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz