25 cze 2018

Swift Campout 2018



Gdy coś się uda to zawsze martwimy się, że nie da się tego powtórzyć, a przebicie będzie niemożliwe. Tak samo było po ubiegłorocznym Swift Campout. Jednak w tym roku chyba się udało. Zaczęło się już w piątek gdy ok. godziny 20 odebrałem telefon słysząc w słuchawce: "Cześć my juz na miejscu, gdzie się rozbiliście?" Głos Karoliny z Biketrippin zjeżył nam włos na głowie. Przecież cała akcja jest w sobotę, jak to na miejscu? Na szczęście wszystko złagodziliśmy śmiechem i zgadaliśmy się że naszą integracje przeprowadzimy przy innej okazji. Na szczęście reszta naszej swiftowej ekipy poprawnie ustawiła budziki i przybyła na miejsce startu w sobotę. Na początek czwórka jeźdźców ruszyła do Bieniowa przez podmiejskie sklepy, rzeki, wydmy. Co ciekawe tę część trasy pokonana zostało w słońcu lub w lekkim zachmurzeniu. W Bieniowie spotkaliśmy resztę drużyny, która część trasy postanowiła pokonać pociągiem. No i zaczął się hardkor. Mżawka, kapuśniak, deszcz, oberwanie chmury. Mimo tego uśmiechy nie znikały. Jednak musieliśmy nieco zmodyfikować nasz plan. Zamiast nad jezioro pojechaliśmy do Roztok, gdzie nasi znajomi mają piękny wiejski domek ze stodołą i suchym drewnem. Mają też złote serca i pozwolili nam z tego wszystkiego korzystać. Rozłożyliśmy się, suszyliśmy, jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy. Przestało padać, było pięknie. Była też nie lada niespodzianka. Ci których pokonało zdrowie i zlecenia dołączyli do nas na noc autem. Noc spędzaliśmy pod stodołą w hamakach, osłonięci od wiatru, a jedyne co przerywało nam sen to męski chór chrapaczy. Tak. Tej nocy chyba cała wieś spała z przerwami. Daliśmy czadu panowie. Gdy przyszedł czas cuciliśmy się kawą i potężną porcją jajecznicy, fasoli, makaronu i pesto. Mała sjesta i w drogę do domu. Totalnie inną trasą, trochę inna pogoda (padało mniej), ale atmosfera pozostała.Przejechaliśmy asfalty, kałuże, przeszliśmy rzeki i piachy.
Ciężko będzie to przebić za rok. 

OLBRZYMIE DZIĘKI!!!































































Wielkie osobne  podziękowania dla Żurawia, Jodełki i ekipy teatru tańca za to że nas nie pogonili, a pięknie ugościli :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz