26 cze 2017

SwiftCampOut '17


Po raz drugi udało się wziąć udział w akcji jaką jest SWIFT CampOut. Chodzi mniej więcej o to, że ludzie pakują się na rowery i jadą w mniej lub bardziej nieznane miejsca świętować pierwszy weekend lata. 
My mniej więcej też wiedzieliśmy gdzie chcemy pojechać. Nad jezioro Niesłysz, po drodze zahaczając o kilka punktów które, dodały nieco atrakcyjności i tak ładnej drodze. Był między innymi most kolejowy, zawody drwali, bunkry, wieża widokowa bez widoku. Hitem okazała się brama, którą zrobiliśmy młodej parze oraz samo miejsce noclegowe. Opuszczony ośrodek wczasowy. Wypas. Stoliki, zadaszenie, prawie prywatna plaża i kilka opustoszałych budynków na których nocne zwiedzanie wybrali się co wytrwalsi. 
Jednak najmocniejszym punktem całej wycieczki była ekipa. Do ZG gdzie czekali już Kora, Magda, Bartez i Iwo przyjechała dwójka z Gorzowa. Bart z HRD z Manekinem. Niespodzianką byli chłopaki z Warszawy. Leszek i Staszek, których poznaliśmy na festiwalu Bike Days. Później napisali do nas że coś nie wyszło z ich swiftem i czy mogą się podpiąć. "Pewka im nas więcej tym weselej". Nad jeziorem gdy już się rozbiliśmy na miejscu i zaczęliśmy uzupełniać płyny, po przygodach ze skuterem dotarł do nas Ryba, Seba i Karol z Karoliną. I to był już komplet.
Mistrzem kapcia został Stachu. Wpić kołek w oponę to prawdziwa sztuka. Mistrzem czarowania pogody został Bart, za wyczerpanie swojego abonamentu. Mistrzem noża został Manekin. Mistrz procy z powodu awarii sprzętu nie został wyłoniony ;)
Dzięki jeszcze raz wszystkim przybyłym za udany weekend!!!




















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz