11 lip 2016

Plagi rowerowe


Dobry biwak to taki, po którym jest co opowiadać. Ten był właśnie taki :) Przebicie dętki, burza, spalony but, złamany bagażnik.
W piątek wybraliśmy się na biwak do Łagowa. Promy nie pływają i cisnęliśmy przez Cigacice ,a stamtąd do Pomorska. Niestety droga leśna była bardzo piaszczysta, w zasadzie nieprzejezdna na naszych rowerach. Potem już było dobrze, może poza odcinkiem szutrowej, akacjowej alei gdzie złapałem kapcia w tylnym kole :/ Na miejscu super była kąpiel w jeziorze i zmycie z siebie krzu i potu. Godzinę później zmyłaby to z nas spora burza, której srajfonowa pogodynka nam nie przewidziała :/ Dzięki niej kiełbasę na kolacje zamiast z ogniska jedliśmy z patelni. Rano rozpalenie ogniska zajęło ok. pół godziny. Zrobiłem herbaty na rozgrzanie, położyłem buty do suszenia, ułożyłem się w hamaku i zasnąłem. Gdy się przebudziłem miałem już tylko jeden but i podeszwę. Taśma, trytytki, gąbka do naczyń i but został naprawiony :-P Śniadanie, kawa, pakowanie i w drogę. Powrót był dużo przyjemniejszy jeśli chodzi o jazdę dzięki wiatrowi w plecy i skrótowi znalezionemu przez Iwo. Niestety na tych samych szutrach, na których złapałem gumę poddał się bagażnik. Podsumowując, było bardzo dobrze :) Do następnego biwaku muszę tylko ogarną nowy bagażnik i buty ;-P























Na mapie kolorem czerwonym jest zaznaczona część trasy, którą jechaliśmy i szliśmy do Nietkowic, a potem jazda na Łagów (niebieski). Powrót cały na niebiesko. Do Nietkowic tą samą drogą, a potem mostem kolejowym i przez Czerwieńsk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz