15 mar 2016

Wędzony ŁagóVans





















Nie wierząc prognozom pogody i nie poddając się małym przeciwnościom wyruszyliśmy na planowany weekendowy biwak. Nie pod namioty, to jeszcze przed nami, na razie wprawki pod budą :) Przez rzeki, leśne drogi, mniejsze strumyki, bruk i asfalt. Niedogodności związane z nawierzchnią w stu procentach rekompensowały widoki. Na miejscu w Łagowie czekała na nas grupa zmotoryzowana, razem zebraliśmy opał, przygotowaliśmy jedzenie i rozpoczęliśmy plenerową biesiadę. W zasadzie dopiero połowa marca, ale chyba można stwierdzić, że to trip miesiąca i jak do tej pory najlepszy wypad w tym roku :) Zacne towarzystwo, ognisko, dobre jedzenie, dobre picie, rozbrykane czworonogi. Pogoda ostatecznie w sam raz, nie za ciepło i nie za gorąco ;) Dwa bardzo aktywne dni i jedna chłodna noc to zapowiedź dobrego sezonu biwakowego :)

P.S.
Tytuł jest mocno związany z jedną z przygód wyprawy, a jego znaczenie będzie wyjaśniane na następnych ogniskowych gawędach jako legenda :P

3 komentarze: