Pierwsze koty za płoty. Wesoła ekipa zaczęła sezon wycieczkowy i to jak. PKP pomogło nam dotrzeć do Jeleniej Góry i tam po szybkim uzupełnieniu kalorii zaczęliśmy swoją przygodę. Słońce nas bardzo rozochociło, kilometry mijały, metry w górę też. Śmieszki przerwy itp. Aż tu nagle śnieg, lód i lodospady. Kto by się spodziewał, że w górach będzie śnieg i będzie wiał zimny wiatr gdy słońce zacznie chować się za drzewami :P Patrycja coś mówiła, ale my się tym nie sugerowaliśmy. Ile mogliśmy tyle jechaliśmy, a w zasadzie szliśmy. Stopy mokre, wyziębieni, w ciemnym lesie co chwilę się gubiliśmy bo wspaniałomyślnie postanowiliśmy pojechać skrótem by zdążyć do sklepu. Konkretny kryzys, padła decyzja by przekimać u pewnej pani pod dachem. Sympatycznie, ciepło i całkiem przytulnie. Przed świtem wstałem, by zobaczyć cycuchy oświetlone porannymi promieniami. Po 7 km naszpikowanymi podjazdami i wiatrem zrozumiałem jak genialna była decyzja o małej pauzie. Po zdjęciach i spacerach w ładnym świetle dospałem w najbardziej nasłonecznionym miejscu czekając na ekipę. Wyspani i wypoczęci wypiliśmy pyszną kawę, zjedliśmy śniadanie i dalej w drogę. Na szczęście tym razem w dół. Przez błota i rynny na dworzec PKP i znów do Zielonej Góry.
Ich glaube, ich muss da auch einmal hin!
OdpowiedzUsuńSuper Geschichte und super Fotos!