24 lut 2020

Nocka Notecka



Sezon biwakowy otwarty :D
W lutym jeszcze nie startowaliśmy z plenerowymi nockami z powodu zimna i innych pogodowych niedogodności będących wyznacznikiem trwającej w tym czasie pory roku. Nie łatwo było uzbierać wszystkich, więc wygrał termin, w którym mogła wyjechać większość. Jako miejsce wybraliśmy Puszczę Notecką. Nie bez powodu. W listopadzie ubiegłego roku wystartował pilotażowy program Lasów Państwowych, w którym udostępnione zostały obszary, na których można legalnie biwakować i Puszcza Notecka, a w zasadzie jej część została udostępniona fanom spędzania czasu w lesie. Zgłosiliśmy chęć spędzenia nocy w lesie do Nadleśnictwa Karwin z pytaniem o ognisko. Udało się, mogliśmy rozpalić niewielkie ognisko by się ogrzać i przygotować sobie coś do zjedzenia, bo nie było zagrożenia pożarowego. Nie bez powodu. Przez ostatnie dwa tygodnia padało co drugi dzień, a w terminie wycieczki pogoda tez nie chciało zrobić przerwy w opadach. No ale cóż, termin klepnięty, wszyscy już tuptali nogami z niecierpliwości więc wyjścia nie było i ruszyliśmy. Sobota okazała się łaskawa. Nie padało. Droga mieszana, trochę asfaltu, trochę błota i kałuż z dnia poprzedniego. Widoki przekozackie, atmosfera podobnie. Nawet odpadający błotnik nie był w stanie jej zepsuć. Częste przystanki by głośno sapnąć WOW, widząc ciekawe drzewo, czy strumień sprawiły, że na miejsce gdzie chcieliśmy się rozbić trafiliśmy niemalże na styk, ale dzięki firmie Lesovik, która na nasze rozpoczęcie sezonu udostępniła swój arsenał całe rozbijanie obozu poszło bardzo sprawnie. Żadnych supłów tylko myk i tarp wisi, cyk hamak jest. O ciepło naszych kuprów dbały podwieszane otule (mega sprawa). Na spokojnie jeszcze przygotowaliśmy miejsce na ognisko, a później już tylko relaks. Do czasu gdy nastąpiło oberwanie chmury i jak sądzimy mały huragan ;) Pochowaliśmy się i próbowaliśmy spać. Łatwo nie było słysząc co dzieje się dookoła.  Rano na szczęście już było spokojnie, jednak gdy sprawdziliśmy prognozę pogody okazało się, że mamy niewiele czasu, więc chyżo zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę, poskładaliśmy bagaż, zebraliśmy śmieci i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Trasa inna, bardziej wymagająca niż poprzedniego dnia.  Zwłaszcza dla otobołkowanych rowerów. Sporo powalonych drzew, stromych górek, a do tego baaardzo ślisko. Nie zmieniło się tylko jedno, widoki. Niestety w około 2/3 drogi złapała nas ulewa. Aparat został zabezpieczony (koniec zdjęć), a my nieco zmodyfikowaliśmy trasę i zaczęliśmy mocniej cisnąć, by szybciej dotrzeć do mety.

Świetna przygoda. Dzięki Bart , Ożar i Majki. Będzie co wspominac w leśnych kuluarach. Było byczo ;)































































1 komentarz: