8 kwi 2019

Czas start


Nareszcie!!! Noc w lesie pod milionem gwiazd.
Po kolei. Jakiś czas temu zgadaliśmy się z Rafałem z Lesovika, że dawno nie był na żadnej wycieczce rowerowej i chętnie by spróbował tego całego rowerowego biwakowania. Jednak nie ma jakiegoś specjalnego roweru, a o torbach to całkiem mogę zapomnieć, chyba że mam coś co mógłbym pożyczyć. Sakwy które miałem odpadały bo bagażnik też nie pasował to kolarki. Wpadł na pomysł by pokazać, że można bez tego całego specjalistycznego sprzętu (podsiodłówek, sakw itp). Plan jak zwykle prosty. Pakujemy i startujemy u mnie, noc w lesie, powrót. 
Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy. Rafał użył dwóch worków (jeden po śpiworze, a drugi od wojskowego plecaka), ja standardowo już Packman i podsiodłówkę. Każdy spakował swoje spanie i ciuchy. Ja dodatkowo kuchnie, za to Rafał wziął na siebie (dosłownie) przewóz plecaka z jedzeniem kupionym w ostanim napotkanym sklepie. Pogoda dopisała, więc tempo było mocno przystankowe. Na miejsce docelowe dotarliśmy w ostanim momencie. Pół godziny rozpakowywania i rozwieszania i zrobiło się ciemno. Małe ognisko, szamanie, gadanie i spanie. Rano piękny wschód słońca, kawa, śniadanie i pakowanie. Powrót inną drogą z małą przerwą na dodatkowe bujanie w hamakach w fajnym miejscu. Nie zawsze jest okazja by bujać się na moście kolejowym, a do tego w hamaku, którego prawie nie widać, bo prawie nic nie waży. Grzech nie spróbować. 
Super Weekend. Mam nadzieje, że zapowiada dobry sezon biwakowy. Rafał pokazał, że jak się chce to można. Ja nauczyłem się prawidłowo rozwieszać hamak z cięciwą i dobrze podwieszać Otul. Do tego noc w Drace. Już nie mogę się doczekać następnego wypadu.
Tymczasem zpraszam do ZG na Alleycat ;)

























1 komentarz: