Sława. Tego trzeba było wszystkim uczestniczącym w tej wycieczce. Rowerowego zmęczenia, ciepłej nocy, zimnego piwa i orzeźwiającej wody w jeziorze. Bartez, Karol, Ryba i ja. W takim składzie nie było jeżdżone już wieki. Było gadane, pływane, gadane, pite, gadane i spane. Rano szybka kąpiel i wolna dobra kawa, śniadanie i myk do domów. Karol i Ryba zrobili faktyczne myk, bo musieli wracać autem. Mój i Barteza myk natrafiło na niedziałający z racji niskiego stanu wody prom, przez co nadkładaliśmy trochę drogi i się przedłużyło. Były też inne śmieszne i mniej śmieszne sytuacje, ale jak to na męskich wyprawach, tylko dla wtajemniczonych. Dzięki chłopaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz