W ten weekend bardziej skupiliśmy się na Trip zawarty w nazwie niż na Coffee i Tea ;-) Razem z Iwo postanowiliśmy odwiedzić zaprzyjaźniony warsztat w Gorzowie. Wyruszyliśmy tak by zdążyć przeprawić się przez Odrę pierwszym promem. Co prawda na pierwszy się nie załapaliśmy, ale drugi też był spoko ;) Wczesny wyjazd wynagrodziło nam rześkie powietrze, mgliste krajobrazy i wschód słońca obserwowany ze środka rzeki. I tak było do Łagowa. Tam zrobiliśmy sobie godzinę przerwy na jedzenie, picie i kąpiel. Niestety nie przyszło nam do głowy, że o 8 jeszcze wszystko będzie zamknięte i nie zjemy ciepłego gofra i nie wypijemy ciepłej kawy (jechaliśmy na lekko, bez kuchenek itp.), zamiast tego wszystkiego pączki, batony i kola :P To starczyło nam do samego Gorzowa. Do warsztatu dotarliśmy już zmęczeni, spoceni (rześka pogoda skończyła się w okolicach Lubniewic), ale na czas :) W środku czekał na nas Bart i Kora, która dojechała pociągiem. Prysznic, burgery i przyszedł czas by zacząć część drugą wyjazdu.
Część drugą dzień wcześniej streścił nam Bart przez telefon. Po co wracać do domu, szlajać się po mieście. Adam jest w GW i zaprasza do Kinix. Wróciliśmy na warsztat, który był miejscem zbiórki, tam przywitaliśmy się z resztą chętnych na celebrowanie ogniska i ładnej pogody poza miastem. Jednocześnie pożegnaliśmy Iwo, który musiał wracać do ZG. Podzieliliśmy się na tych co jadą autami i tych co jadą rowerami i ruszyliśmy. Na miejscu przywitaliśmy się jeszcze raz (ścisków i piąteczek nigdy za wiele), rozpaliliśmy ognisko, kąpiel w jeziorze, śmiechy, deszcz, nocna kawa i jeszcze więcej śmiechów. Rano cuciliśmy się kajakami, pływaniem i pożywnym śniadaniem. Na rowerach wracała nas już tylko trójka. Jechaliśmy szybko, ale nie na tyle bu uciec przed ulewą i to nie małą. Nie pozostawiła na nas suchej nitki. Niedługo po powrocie się rozpogodziło. Przebraliśmy się w suche ciuchy i poszliśmy nad Wartę na pizze, mały spacer po mieście i kawę. Tak skończył si e ten zacny weekend. Dzięki!!!
Część drugą dzień wcześniej streścił nam Bart przez telefon. Po co wracać do domu, szlajać się po mieście. Adam jest w GW i zaprasza do Kinix. Wróciliśmy na warsztat, który był miejscem zbiórki, tam przywitaliśmy się z resztą chętnych na celebrowanie ogniska i ładnej pogody poza miastem. Jednocześnie pożegnaliśmy Iwo, który musiał wracać do ZG. Podzieliliśmy się na tych co jadą autami i tych co jadą rowerami i ruszyliśmy. Na miejscu przywitaliśmy się jeszcze raz (ścisków i piąteczek nigdy za wiele), rozpaliliśmy ognisko, kąpiel w jeziorze, śmiechy, deszcz, nocna kawa i jeszcze więcej śmiechów. Rano cuciliśmy się kajakami, pływaniem i pożywnym śniadaniem. Na rowerach wracała nas już tylko trójka. Jechaliśmy szybko, ale nie na tyle bu uciec przed ulewą i to nie małą. Nie pozostawiła na nas suchej nitki. Niedługo po powrocie się rozpogodziło. Przebraliśmy się w suche ciuchy i poszliśmy nad Wartę na pizze, mały spacer po mieście i kawę. Tak skończył si e ten zacny weekend. Dzięki!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz